Pomógł: 21 razy Wiek: 32 Dołączył: 25 Lut 2008 czyli 5902 dni temu Posty: 720 Podziękowania: 67/24 Skąd: Trzebinia
Wysłany: 2012-04-11, 11:39
Myśleliśmy, że może ptak jest chory na coś innego, jakaś infekcja, wada anatomiczna lub cząsteczka nierozdrobnionej karmy w układnie pokarmowym, podawaliśmy na wzmocnienie mleko kukurydziane dla dzieci alergików i gdy ptak dostawał strzykawkę z mlekiem było wszystko ok, natomiast po podaniu karmy do odchowu występowały wymienione wcześniej objawy. Niestety do tego, że była to wina karmy, doszliśmy po kilku dniach od śmierci pisklaka, gdy przeanalizowaliśmy wszystko godzina po godzinie na spokojnie. W czasie odchowu gdy występowały najbardziej nasilone objawy poszedł steryd w nebulizacji i objawy ustąpiły na kilka godzin, po czym po którymś z kolei karmieniu znów duszności i zapowietrzanie wola się powtarzało.
Co do "techniki" karmienia ręcznego, to nie ma mowy o błędach, bo nawet jeśli nie ja, to moi przyjaciele, którzy ze mną odchowywali malca mają duże doświadczenie w odchowie ręcznym. Malec był karmiony pipetą automatyczną, więc szanse na zachłyśnięcie były praktycznie zerowe. Jednorazowo dostawał po 20 mikrolitrów karmy.
Dodatkowym czynnikiem, który pozwolił nam uważać, że winna śmierci pisklęcia była karna jest to, że miała nieco ciemniejszą barwę niż zwykle (od początku to widzieliśmy, ale sądziliśmy, że może delikatnie zmienił się skład lub była to inna partia) oraz to, że ptaki w hodowli jadły karmę z tego worka niechętnie, podczas gdy zwykle zajadają się nią z apetytem. To niestety okazało się już po fakcie, a karma poszła do kosza.
Jednym słowem Kaytee spartoliło robotę, nie mamy już co do tego wątpliwości...
_________________ Pozdrawiam i życzę sukcesów w hodowli!
Chcesz wiedzieć jak zarobić? Chcesz być jednym z nielicznych Milionerów?
Chcesz osiągać sukcesy w szkole, pracy, w życiu prywatnym?
TAK? W takim razie to coś dla Ciebie:Złote Myśli - Twoja droga do Sukcesu!
Pomogła: 25 razy Dołączyła: 04 Lut 2009 czyli 5557 dni temu Posty: 1303 Podziękowania: 177/5 Skąd: lubuskie
Wysłany: 2012-04-11, 12:00
W zasadzie ja mam karmę którą w szczelnym wiadrze przechowuję już ponad dwa lata. Mieszam 3 karmy w jednakowych proporcjach od dawna. Keyti zauważyłam że miała kiedyś partię dość słoną, na szczęście było to małe pudełko i wywaliłam je po prostu. Jestem ciekawa dlaczego podawałeś mleko kukurydziane? Nigdy się z tym nie spotkałam. Natomiast przekonałam się już u siebie że kukurydza zaburza czynności wątroby,dodatkowo pokarm ten nie zawiera enzymów i witamin niezbędnych do prawidłowego rozwoju pisklęcia.
Ostatnio zmieniony przez pysia34 2012-04-11, 12:21, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 21 razy Wiek: 32 Dołączył: 25 Lut 2008 czyli 5902 dni temu Posty: 720 Podziękowania: 67/24 Skąd: Trzebinia
Wysłany: 2012-04-11, 17:20
Po to, aby pisklę przeżyło... Podczas gdy nie mogło jeść pokarmu do ręcznego odchowu, mleko to było podawane, aby dostarczyć pisklęciu jakiejkolwiek energii. ie było ono podawane w dużych ilościach, tylko po to, aby pisklę nie głodowało i miało chociaż chwilę przerwy od powodującej komplikacje karmy. Co w takiej sytuacji Ty byś zrobiła?
Pomyłka, mleko było nie kukurydziane a sojowe.
_________________ Pozdrawiam i życzę sukcesów w hodowli!
Ostatnio zmieniony przez Wowo 2012-04-11, 17:43, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 25 razy Dołączyła: 04 Lut 2009 czyli 5557 dni temu Posty: 1303 Podziękowania: 177/5 Skąd: lubuskie
Wysłany: 2012-04-11, 19:25
Zrozumiałam, że karmiliście z początku mlekiem kukurydzianym/sojowym a potem podaliście Keyti i na skutek tego piskle padło. Tak to zrozumiałam :( Jeśli chodzi o mnie to zmieliłabym kilka rodzajów ziaren zanim doszło by kolejne jedzenie. ( w zasadzie w domu mam zawsze jakiś kolejny zapas -należę do tych zapobiegliwych co starają się mieć) Chociaż trudno wszystko przewidzieć.....
Pomógł: 21 razy Wiek: 32 Dołączył: 25 Lut 2008 czyli 5902 dni temu Posty: 720 Podziękowania: 67/24 Skąd: Trzebinia
Wysłany: 2012-04-11, 19:41
Problem w tym, że raz było lepiej, raz gorzej. Napady nie występowały po każdym karmieniu, ale co kilka, czasami już było ok przez prawie cały dzień i wieczorem było lekkie pogorszenie, a rano nagle kryzys. Przez pierwszy tydzień było zupełnie dobrze, bo mieliśmy jeszcze resztkę karmy z innej partii. Nowa była kupiona w największym opakowaniu, trudno przewidzieć, że producent zawali, więc zapas w dużym worku wydawał się być wystarczająco "bezpieczny"... Tak jak napisałaś, pewnych spraw nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Pozostaje nadal próbować i uczyć się.
_________________ Pozdrawiam i życzę sukcesów w hodowli!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum